- Źle to wymawiasz.
Shiro przytrzymał dłoń Harrego, aby przestał ćwiczyć
zaklęcie.
- Eriopo, nie eriopoo.
Harry przyglądał się ustom przyjaciela, ich ruchom,
podczas wymawiania czaru.
- Przypominasz mi w tym momencie Hermionę – westchnął.
Shiro zaśmiał się, a Harry pokazał mu język.
- Eriopo – powtórzył Harry perfekcyjnie i różdżką
wskazał w leżącą przed nim książkę. Ta zaszeleściła i zamieniła się granatowy
kałamarz.
- Udało się! – krzyknął Harry radośnie wymachując
rękami w górę.
- Mówiłem – stwierdził pełen dumy Shiro i poczochrał
Harry’emu włosy.
Był ciepły, październikowy dzień. Kolorowe liście
delikatnie opadały, poruszone przez wiatr, który zapewnie miał niedługo przynieść
mroźniejsze chwile. Chłopcy nie potrafili wysiedzieć w murach zamku. Poszli na
błonia, rozłożyli peleryny na wciąż zielonej trawie i usadowili się na nich
wygodnie. Nie tylko oni wpadli na ten pomysł. W bezpiecznej odległości spędzali
czas inni uczniowie, ucząc się lub gwarząc wesoło.
Harry nie mógł uwierzyć, zapewnie z całym gronem
nauczycielskim, że Shiro, który przed kilkoma miesiącami ledwo łączył litery
zostanie niedługo jednym z najlepszych uczniów. Życie w zamknięciu
odcisnęło piętno na zachowaniu Shiro, ale nie zgasiło mądrości. Żadne szkolne
zagadnienie nie sprawiło mu większej trudności. Nic dziwnego, ze
trafił do Ravenclawu, dla którego zdobywał mnóstwo punktów.
Zaraził swoją ambicją Harrego. Przerabiając wszelkie
zagadnienia z podręczników od pierwszego roku sam nadrobił wszelkie zaległości.
Nie chciał się przyznawać, lecz zebrało się ich całkiem sporo. Całe szczęście,
zostały zatarte.
- Wolałem ciebie uczyć – stwierdził Harry rzucając
kałamarz w górę, aby po chwili go złapać.
- Dawno i nieprawda!
Shiro wstydził się własnej przeszłości, Harry nie miał
żadnych wątpliwości. Od samego początku nie był zbyt wylewny, rzucał tylko pojedynczymi
hasłami. Jednak z każdym kolejnym tygodniem względnie normalnego życia, zamykał
się w sobie coraz mocniej. Dobra mina do złej gry. Wspólnie ustalili, jakby
dawniej otrzymywał nauczanie prywatne. Idąc za radą Hermiony, nie wypytywał o
żadne szczegóły.
Krótko przed rozpoczęciem nowego roku szkolnego Harry
obudził się gwałtownie. Usłyszał jak Shiro szlocha cicho zagryzając poduszkę.
Wstał, odsunął kotary i wsunął się pod kołdrę przytulając przyjaciela. Pamiętaj, że zawsze jestem obok, szepnął
pełen nadziei, że w ten sposób zaakcentuje swoją obecność chętną do pomocy.
Chciał mu pomóc, uleczyć wszelkie rany.
Shiro pozostał dziwakiem dla większości szkoły.
Zasadniczo, było to do przewidzenia. Ciągle zaskakiwały go zachowania społeczne
uznawane za normy. Fakt, że przyjaźni się z Harrym, nie pomógł. Oliwy do ognia
dodała relacja z Luną Lovegood. Dziewczyną uczęszczającą na
czwarty rok, z brudnymi blond włosami, różdżką, trzymaną za uchem. Dziwak i
dziwaczka, idealne połączenie. I o ile te fakty można
minimalnie wybaczyć, to nie przytulenie na lekcji znienawidzonego mistrza
eliksirów bez straty punktów, wyzwisk i szlabanu co najmniej do końca roku.
Harry rozumiał, że Shiro uwielbiał każdego, kto
pokazuje mu chociażby odrobinę sympatii, jednak Snape? To było przegięcie! Nauczyciel podawał mu eliksiry, gdy przybył do
domu Syriusza. Opiekował się nim, podobno wiele rozmawiał i wspierał. Tak więc,
gdy przekroczył próg sali eliksirów, rzucił mu się w ramiona mówiąc głośno, że
niezwykle się cieszy z ich kolejnego spotkania. Mało brakowało, a pocałowałby
go w policzek. Został już wcześniej upomniany, że to zachowanie może zostać
odebrane zbyt bezpośrednio. Pocałunki zarezerwowane są tylko dla najbliższych. Uczniowie
początkowo zdziwieni sceną, oczekiwali wybuchu. Może Nawe mieli w sobie nutę
nadziei, na największy wybuch Mistrza Eliksirów w dziejach. Gdy on nie nastąpił,
wymyślili mnóstwo przykrych historyjek, o romansie, o prostytucji. Pojawiły się
nawet pogłoski, że jest on synem Snape’a, niezbyt podobny, bo wdał się w matkę,
no i dla niepoznaki zmienia kolor włosów. Tak jasnego koloru nie miał nawet
Malfoy!
Snape zareagował dopiero pod konie lekcji, jak
uczniowie opuścili sale. Polecając jasnowłosemu, aby podobna sytuacja się nie powtórzyła.
Stalowe oczy Shiro zaszkliły się, więc nauczyciel zapewnił, że nie jest zły,
ale nie należy to do norm. Harry obserwujący całą scenę przez uchylone drzwi
doszedł do wniosku, że świat czarodziejów nigdy nie przestanie go zaskakiwać.
- Harry, Shiro!
Chłopcy odwrócili głowy. Od strony zamku biegła do
nich Hermiona trzymając w dłoniach trzy opasłe tomiska, z torbą niedbale
zarzuconą na ramieniu. Lekko dysząc usiadła obok.
- Wszędzie was szukałam – rzuciła- nie mieliście
szukać informacji o snach w bibliotece? - dodała oskarżycielskim tonem.
- Dziś daliśmy sobie spokój – odpowiedział Shiro i
sięgnął po przyniesione książki.
Shiro zwykł czytać niemalże tak dużo jak Hermiona, o
ile nie więcej.
Dwa tygodnie temu Harry wyznał przyjaciołom, że stale
ma koszmary związane z Voldemortem. Stawał się jakby nim. Zwykle przebudzony
potrzebował dłuższej chwili, by zorientować się, że leży bezpiecznie w
dormitorium, Zignorował sugestie, aby zgłosić to nauczycielom. Im mniej osób
wie, tym lepiej. Jakby te informacje przeciekły do proroka, całkowicie nie
miałby życia.
- Nie powinniście. Shiro, spójrz na Harrego, wygląda
coraz gorzej – powiedziała Hermiona.
Shiro chciał już odciągnąć od siebie oskarżenia, lecz sam
zainteresowany podniósł głos.
- Dla ciebie powinniśmy nawet szukać odpowiedzi
zwykłego niewyspania.
- Po prostu się martwię – wyjaśniła.
Rozległ się huk wystrzelonych petard. Jak na komendę
cała trójka odwróciła głowy. Pierwszaki wystrzelili z niewielkich pojemników
cienie dymne, których nie do końca potrafili kontrolować. Hermiona wymownie
spojrzała w niebo.
- Nie powinnaś iść jako prefekt? – zasugerował Harry.
- Już biegnie do nich McGonagall, także nie ma po co i musimy poważnie porozmawiać.
- Znalazłaś coś? – zapytał Harry pełen nadziei.
Lekkie oburzenie wywołane poprzednią uszczypliwością
zupełnie zniknęło.
- Niestety nic, ale chce porozmawiać o Ronie.
Ron od pierwszych dni szkoły zachowywał się inaczej.
Stale wyrzucał Harry’emu, że popołudnia spędza z Shiro, chociaż dołączyć do
nich nie chciał. O ile pozory zachowywał podczas wspólnie spędzonego tygodnia w
Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa, w szkole całkowicie je zaniechał. Wyrzucenie
Harrego z drużyny quidditcha przez bójkę z Malfoyem nie pomogło. Doszedł do
wniosku, że przyjaciel zbyt mało walczył, aby jednak zostać. „W końcu dostałem
się do drużyny, to ty dziwnym zbiegiem okoliczności wylatujesz” – mówił,
sugerując, jakby Harry sprowokował sytuację specjalnie.
- Zostawić was? – zaproponował Shiro i zaczął wstawać.
Harry powstrzymał go chwytając skrawek jego szaty.
- Mógłbyś być dla niego chociażby odrobinę wyrozumiały
zaczęła Hermiona- Zawsze był twoim jedynym przyjacielem i jest zwyczajnie
zazdrosny. Jeśli poświęciłbyś mu więcej czasu, byłoby lepiej.
Ton jej głosu wskazywał, że sama nie do końca wierzy w
to, co mówi, lecz charakter nie pozwalał pozostawić pokłóconej tej dwójki
samopas.
- To i tak by było źle- burknął.
Harry zaczął bawić się trawą, wyrywając ją i rwąc na
mniejsze kawałeczki. Nie chciał rozmawiać o Ronie, nie miał w tej sprawie nic
do wyjaśnienia. Owszem, marzył, aby było między nimi dobrze, ale nie za cenę
przystania na fochy.
- Nie wiesz tego.
- Oczywiście, nie wiem! – Harry podniósł głos – tu
chodzi tylko o to, aby by było jak on chce. Proponowałem mu wiele razy, aby
poszedł z nami. Wiesz jaki jest tego efekt. A oskarżenie mnie, że wyleciałem na
własne życzenie jest po prostu śmieszne. Zna Malfoya! Zwykły dupek. Tak samo
wie, że kocham grać. Tylko ta jędza Umbridge jest gorsza niż Snape. Mógłbym na uszach
stanąć, a jej i tak byłoby mało i nie pozwoliłaby na mój powrót. Do Dumbledora
na skargę przecież nie pójdę.
- Wszyscy wiemy, jaki jest Malfoy, ale łamiąc mu nos
nie sprawisz, że… - przerwała widząc gniewne spojrzenie Harrego - Czyli nie
wyciągniesz pierwszy ręki?
- Absolutnie. Nie czuje się winny.
- Postaram się porozmawiać jeszcze z Ronem. Tylko
oboje jesteście na równi uparci, więc nie wiem, co z tego będzie – przerwała na
moment - Nie chce cię urazić Shiro – odwróciła uwagę od Harrego – ale on cię
chyba zwyczajnie nie lubi.
Shiro przegryzł nerwowo wargę, już chciał coś
powiedzieć, ale Harry go wyprzedził.
- Bo coś sobie ubzdurał. Był oburzony jeszcze na
Grimmauld Place, gdy dowiedział się nie będziemy razem w pokoju. Tyle
wystarczyło, aby rozpoczął swoje fochy.
Hermiona westchnęła smutno i nic już nie komentowała.
Zapadła krępująca cisza, przerywana przez kłócących się niedaleko ślizgonów.
- Postacie astralne – zagadnął niepewnie Shiro
pokazując na tytuł trzeciej przyniesione przez Hermionę książkę – pożyczysz mi,
gdy skończysz?
- Oh, możesz ją zabrać już teraz. Na razie wolę skupić
się na pozostałej dwójce. Oddasz, gdy skończysz.
- Dzięki, wspaniale! Ostatnio widziałem o tym
wzmiankę, ale nie znalazłem nic więcej.
- Dlaczego cię to interesuje? – zapytała dociekliwie.
Shiro nie przestając przekładać stron odparł:
- Tak po prostu, w końcu jestem krukonem.
- Czym właściwie są te postaci astralne? – wymamrotał
Harry zaglądając Shiro przez ramie.
Uderzył go lekki, kwiatowy zapach perfum Shiro. Był
stanowczo zbyt kobiecy, jak dla dorastającego chłopca, lecz Harry uznał, że
pasuje idealnie.
- Z tego, co wiem, to tak jakbyś się teleportował, ale
to dusza wychodzi z ciała. Ciało pozostaje tam, gdzie było. Nie fizyczny byt,
który przenosi się w inne miejsce.
- To tylko legendy i to chyba nawet mugolskie –
wtrąciła Hermiona – chyba nie analizujesz tego pod względem snów Harrego?
- Nie, absolutnie nie – Shiro pokręcił głową – zwykła
ciekawość.
Harry wiedział, gdzie pobłądziły myśli Shiro.
- Myślę, że tracisz czas.
- Tego nie wiesz – prychnął Shiro, wstał i zebrał
swoje rzeczy – muszę już iść, porozmawiamy później.
Nie czekając na odpowiedź zerwał się i ruszył szybkim
krokiem w kierunku zamku. Harry odprowadzał go wzrokiem czując lekki niepokój,
jego stwierdzenie musiało go zirytować. Chciał poznać tajemnicę ich więzi, lecz
był zmęczony szukaniem informacji, które nic nie wyjaśniały. Wrócił do
rzeczywistości dopiero, gdy Shiro zniknął.
- Harry, my też wracamy? – zasugerowała Hermiona.
- Tak, możemy.
Harry leniwie się podniósł i schował książki Hermiony
do swojej książki. Dziewczyna uśmiechnęła się wdzięcznie.
- Wiesz, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć?
- Tak – Harry nie oderwał wzroku od swoich stóp, przez
co wpadł na pierwszorocznego Gryfona.
- Zmieniłeś się bardzo, Harry.
- Dorosłem.
- Nie jestem tego taka pewna.
Harry uznał, że jednak wolał rozmowy o Ronie, całe
szczęście, dziewczyna zobaczyła jego niechęć i do przejścia z obrazem Grubej
Damy nie odezwała się ani słowem.
Dopiero znalazłam twojego bloga, ale od razu przeczytałam wszystko co wstawiłaś. Zapowiada się fajnie i jestem bardzo ciekawa co wydarzy się dalej, dlatego z pewnością będę tu zaglądać :)
OdpowiedzUsuńWspomnę tylko, że nie znam się za dobrze na Hogwarcie ani Harrym Potterze, ale i tak chętnie będę czytać. Nie do końca znam wszystkie postacie, ale niezwykle bogate opisy wystarczają by zrozumieć.
Zapraszam do mnie! Może ci się spodoba :)
https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com
Przyznam bez bicia, że dawno nie czytałam niczego osadzonego w świecie HP. Jakoś trochę odeszłam od tego klimatu, choć kiedyś był mi wyjątkowo bliski. Na twojego bloga trafiłam przez przypadek, zaciekawiona opisem.
OdpowiedzUsuńBardzo, ale to bardzo podoba mi się sam koncept. Tajemniczy Shiro, który pojawiał się w dzieciństwie Harr'ego, przyjaciel z wyobraźni i jeszcze jego niepewna przeszłość. Nie wiadomo tak naprawdę kim jest i skąd się wziął. Dlaczego Snape go lubi? Czy przeszłość Shiro ma jakiś związek z Voldemortem? A jeśli tak, to jaki?
Do tego Harry. Niby tylko przyjaźni się z Shiro, ale już w tym rozdziale widać, że z tego będzie coś więcej. Szkoda, że Potter nie może liczyć na oparcie ze strony Rona, ale młody Weasley nigdy nie wykazywał się specjalną inteligencją. Na szczęście jest jeszcze Hermiona, no i oczywiście pozostali członkowie Zakonu Feniksa.
Strasznie nieskładny ten komentarz, ale niewiele więcej mogę napisać po prologu i jednym rozdziale. Z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Pozdrawiam
Violin