Reformy
systemu edukacji!
Minister
magii, pełen troski o dobro uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie
mianuje Dolores Umbrigde Wielkim Inkwizytorem. „Nie mogłem zadecydować inaczej”
– mówi Knot. „Po wspaniałych sukcesach, które przyniosła zmiana dotychczasowych
metod nauczania obrony przed czarną magią jestem pewny, że dostaniemy
szczegółowe i rzetelne informacje o tym, co się dzieje w Hogwarcie”. Więcej
informacji na stronie 5.
Pracownik
Ministerstwa Magii zamordowany!
Jak
donoszą nasze tajne źródła, wczorajszego wieczoru Stan Murphy, pracownik
wydziału Przestrzegania Praw Czarodziejów został znaleziony martwy przez
swojego wieloletniego przyjaciela. Autorzy są niemalże pewni, za wszystkim stoi
seryjny morderca Syriusz Black oraz Viceryn Bayley, psychopatyczny
zwolennik czystości krwi, który przed laty zbiegł przed wymiarem
sprawiedliwości. Więcej informacji na stronie 7.
-
Nie mogą napisać śmierciożercy. Na to słowo prorok nałożył cenzurę – westchnęła
Hermiona i odłożyła nerwowo gazetę.
W
wielkiej Sali panował gwar większy niż zwykle, niemalże każdy z uczniów miał
już okazję zapoznać się z niecodziennymi nowiami.
-
Powinni się cieszyć, że mogą wszystko zrzucić na Łapę – rzucił Harry
pogardliwie i ugryzł tosta – to drugie nazwisko, mówi wam coś?
Hermiona
pokręciła przecząco głową.
-
A nie padło to nazwisko gdzieś w te wakacje? –odezwał się szeptem Ron nadal
grzebiąc w swojej jajecznicy – pogadaj z swoim przyjacielem – zwrócił się do
Harrego, ostatnie słowo wypowiedział pogardliwie - ewentualnie z Fredem i
Georgem, chyba oni podsłuchiwali zebranie, podczas którego padło. Tak mi się
przynajmniej wydaje.
-
Nic nie kojarzę – stwierdził Harry.
-
Bo w sumie chyba nie padło nic interesującego – rzucił Ron.
-
I ta sprawa z nominacją Umbrigde. Nie mogę w to wierzyć! Ma wizytować i
kontrolować lekcje! Jeszcze skończy się to tak, że na wszystkich zajęciach
będziemy tylko wkuwać definicję, a różdżki trzymać w szafach pancernych – oczy
Hermiony płonęły złością.
-
W czym? – zapytał Ron.
-
Taka mugolska szafa, trzyma się w niej broń, bez klucza nie da się otworzyć.
Kończcie jeść i idziemy, zaraz rozpoczną się lekcje – poleciła.
-
Idźcie beze mnie. Pójdę z chłopakami – powiedział Ron.
-
Jak chcesz. Shiro już wyszedł Harry – stwierdziła Hermiona, gdy Harry odwrócił
głowę w kierunku stołu Krukonów.
Nie
skomentowała rozczarowania w jego oczach. Nie poczekał na niego, a historię
magii mieli przecież razem. Na zajęciach nie zobaczyli się, ponieważ Shiro nie
przyszedł. Po raz pierwszy nie przyszedł na zajęcia. Gdy tylko się zorientował,
poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku. Pojawiła się jednak Umbridge, która skryła
się w kącie sali i skrupulatnie coś zapisywała na pergaminie. Jedyna osoba
notująca cokolwiek poza Hermioną. Połowa z uczniów w sali spala już po
piętnastu minutach, co z pewnością nie prezentowało się zbyt dobrze. Harry
przysnął dopiero po dwudziestu, co można uznać za sukces, szczególnie, że tej
nocy ponownie śniła mu się dziwna komnata wypełniona migoczącymi, jasnymi
kulami.
Wiele
razy chciał skojarzyć swoje sny z czymkolwiek, bezskutecznie. Stanowiły jedną
niewiadomą. Niewiadomą powiązaną z Voldemortem. Nie wiedział, skąd zyskał tą
pewność, po prostu to czuł. Przed wyjściem na zajęcia zapisywał szybko wszystko,
co zapamiętał. Przyjdzie czas na przeanalizowanie tego wszystkiego. Może też
pójdzie do dyrektora?
Kolejną
lekcją były eliksiry. Harry tradycyjnie został N za swoją pracę. Owszem, oddany
eliksir nie miał idealnie turkusowej barwy, lecz z pewnością nie mógł być aż
tak zły. Hermiona rozpaczała nad P i skrupulatnie pisała na skrawku pergaminu,
czego powinna się jeszcze douczyć, by kolejnym razem podobna pomyłka nie miała
miejsca. Dalej transmutacja i ku jeszcze większego zaniepokojenia Harrego, Shiro
nadal nie było.
Podczas
przerwy obiadowej, mimo burczącego brzucha Harry postanowił przejść się do
skrzyła szpitalnego. Jeśli cokolwiek oderwało jego przyjaciela od nauki, to
musi być choroba. Tutaj także go nie znalazł. Zebrał za to burę od pielęgniarki,
że zawraca jej głowę. Rzeczywiście, kobieta musiała zmierzyć się z przykrym
żartem, którego ofiarą padł trzecioroczny puchon. Gdy tylko wrócił na ostatnią
lekcję, usłyszał pełne złości komentarze Rona. Nie odpowiedział na nie, ku
wielkiemu zdziwieniu Hermiony i samego siebie. Nie miał głowy wchodzić w
idiotyczne potyczki słowne.
Po
kolacji, gdzie również nie pojawił się Shiro, udał się do wierzy Ravenclawu.
Podczas dwóch miesięcy szkoły dobrze poznał jej położenie, mimo, że chłopcy
unikali przebywania razem z dormitoriach. Usiadł na zimnej posadzce ignorując
nieprzychylne spojrzenia uczniów. Żaden z nich nie chciał go wpuścić, ani
sprawdzić, czy blondyn w ogóle jest w środku. Zmartwienie z każdą kolejną
minutą zmieniało się w złość, że Shiro postanowił zniknąć nie informując go w
żaden sposób. Usłyszał gong, informujący, że zbliża się cisza nocna. Niepewnie
wstał, spojrzał na wejście, nie potrafił rozwiązywać tych idiotycznych zagadek.
-
Co tutaj robisz?
Shiro
wyszedł zza rogu. Włosy miał rozczochrane, a ubranie pomięte.
-
No nie wiem, może próbuje cię znaleźć – warknął Harry.
-
Kłótnia Kochanów? – Krzyknął Terry Boot, który nagle pojawił się obok.
Chłopcy
jak na komendę odeszli dalej. Zatrzymali się dopiero w nieużywanej klasie.
Harry rzucił zaklęcie rozpalające resztki pozostawionych świec, a Shiro starł z
biurka kurz, aby mogli na nim usiąść.
-
Wiem, że to zniknięcie mogło nie wyglądać najlepiej, ale źle się poczułem i
postanowiłem odpocząć – wyjaśnił Shiro, zaczesał kosmyki włosów za uczy
nieprzerwanie wpatrując się w podłogę.
Po
pomieszczeniu swobodnie hulał chodny wiatr niepowstrzymywany przez stare okna z
nadjedzonymi ramami przez korniki.
-
Fajnie, że bawimy się w kłamstwa – głos Harremu drżał.
-
Proszę, nie bądź zły – Shiro chwycił dłoń Harrego – przepraszam.
-
Nie jestem, po prostu się martwię. Wiesz, takie dziwne uczucie, przychodzi
przykładowo, gdy ktoś, kogo uważasz za bliskiego, postanowi nagle zniknąć, a
potem zamiast normalnie powiedzieć co i jak.
Harry
nie zabrał dłoni, wpatrywał się w przyjaciela.
-
Ten artykuł rano. O śmierci tego urzędnika. Wyprowadził mnie z równowagi, więc
poszedłem nad jezioro i tam siedziałem cały dzień.
Obaj
drgnęli, w szybę uderzył nietoperz. Shiro wstał i zaczął nerwowo chodzić po
pokoju.
-
Shirogane. Powiedz co się dzieje.
Shiro
nie znosił używania pełnej wersji jego imienia, lecz zrozumiał zawartą w tym
aluzję.
-
No bo, Viceryn Bayley to mój ojciec. To znaczy, może nie dosłownie, no bo chyba
nie jestem jego synem, ale w tamtym domu, byłem tam z nim. On mi dawał jeść,
odwiedzał.
Harry
otworzył usta próbując coś powiedzieć, lecz rozmyślił się, zamiast tego
podszedł i przytulił Shiro. Ojciec? Bity, gwałcony. Jak możesz tego
człowieka nazywać ojcem?
Oderwali
się od siebie po dłuższej chwili, Shiro oparł swoje czoło o czoło Harrego. Byli
równego wzrostu.
-
Co jeśli on mnie znajdzie – głos mu drżał – będę musiał z nim pójść, a chyba
nie chce. Nie, na pewno nie chce. Przecież musi wiedzieć, że mnie zabrali, może
się wszystkiego domyśleć, gdzie jestem.
-
Zakon wie, kto to był?
-
Nie. Nie powiedziałem.
-
Powinieneś…
-
Tak jak ty o snach! – Shiro podniósł głos, a jego oczy zaszkliły się -
Nie chciałem krzyczeć. Wracajmy. Już zaraz cisza nocna.
Blondyn
ruszył w kierunku drzwi, lecz Harry powstrzymał go.
-
Jutro poczekaj na mnie po śniadaniu! – Krzyknął, gdy przyjaciel miał już
zniknąć- nie ma szans, aby ten koleś przekroczył bramy Howartu, jednak dla
pewności, musze cię pilnować, prawda?
Shiro
odwrócił się i odpowiedział zimnym uśmiechem
-Poczekam.
Harry
wszedł do swojego dormitorium piętnaście minut po przekroczeniu godziny ciszy
nocnej. Rzucił torbę na łóżko i z szafki wyciągnął przybory do kąpieli.
Cieszył
się, że salon zastał pusty. Obawiał spotkać Hermionę. Nie był pewien, co
powinien jej powiedzieć i czy cokolwiek może. To były sprawy Shiro, powinien
zachować je dla siebie.
-
I co? Kolejne punkty dzięki tobie straciliśmy?
Rozległo
się pytanie. Seamus wstał z swojego posłania i stanął w drzwiach wymownie
krzyżując ręce na klatce.
-
Języka w gębie nie masz? He? – pytał ponownie.
-
Ewentualnie szkoda mi go na utargi z tobą. Odwal się Seamus, poczytaj proroka
przed snem, czy co innego tam chcesz.
Harry
chciał przejść, lecz Seamus pchnął go. Harry jako dość drobny młodzieniec,
mimowolnie odleciał dwa kroki do tyłu.
Harry
wyciągnął różdżkę. Seamus zrobił to samo.
-
Ogarnij się! – krzyknął Ron, zerwał się z łóżka na którym leżał i podbiegł do
dwójki – dobrze, że przez ciebie nigdy nie straciliśmy punktów!
-
Dokładnie – chłopcy usłyszeli cichy głos Nevilla.
Dzięki
chłopaki, stwierdził Harry w myślach.
-
No tak, ochrona zawsze wskazana – plunął na odchodne, odszedł na swoje łóżko i
najgłośniej jak się da zasłonił zasłony.
-
Idiota – stwierdził Ron.
-
Dzięki – rzucił do przyjaciela.
Jak dobrze, że w końcu pojawił się nowy rozdział. Już go wyczekiwałam od jakiegoś czasu.
OdpowiedzUsuńBiedny Shiro... Ma taką ciężką przeszłość i nawet teraz, gdy zakończył tamten etap, to wszystko wróciło. Problemy i zmartwienia są jak bumerang. Odchodzą, jak uda się nam ich pozbyć, ale zawsze wracają. Shiro właśnie tak ma. Dobrze, że chociaż ma Harrego. Potter to świetny przyjaciel, w którym ma oparcie. Wysłucha go i wesprze. Każdy potrzebuje kogoś takiego. To było miłe, jak Harry się tak o niego martwił. To oznacza, że mu zależy. Jest taki kochany...😄
Nie lubię tego Seamusa... Jest taki wredny i szuka zaczepek. Nie znoszę takich ludzi. Myślą, że są niewiadomo kim, że są lepsi, a jak przyjdzie co do czego, to się robią cioty.
Dlaczego wszyscy są tak źle nastawieni do Shiro? Przecież on jest naprawdę fajny, taki przyjazny. Może się jeszcze przekonają... To smutne, że Harry musi dzielić się pomiędzy jednych starych przyjaciół a nowego, czyli Shirogane.
Czekam na następny rozdział i życzę weny! ;*
PS. Zapraszam serdecznie do mnie
https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com
W pierwszym rozdziale chciałam zaznaczyć, że Shiro jest może i mądry, ale on nie umie żyć. On nie funkcjonował jak każdy z nas. Nie rozumiał wielu zachowań ( wpadł w ramiona mistrza eliksirów). Dla nastolatków, którzy nie znają jego przeszłości, można to zinterpretować jako - dziwactwo. Identycznie z Luną, ogólnikowo - fajna dziewczyna, lecz jednak dziwna, przez co odrzucona. ;)
UsuńSuper, że pojawił się kolejny rozdział. Naprawdę, wciągnęło mnie twoje opowiadanie i z niecierpliwością wyczekiwałam następnej części.
OdpowiedzUsuńCały czas zastanawia mnie, kim naprawdę jest Shiro. Nic nie wiemy o jego przeszłości, rodzinie. Dlaczego przetrzymywali go śmierciożercy? Jak udało mu się kontaktować z Harrym? Tyle pytań, tyle odpowiedzi...
Jeśli chodzi o Rona, to myślę, że po prostu nie potrafi on odnaleźć się z w nowej sytuacji. W końcu Harry jest jego najlepszym przyjacielem, są nierozłączni od pierwszej klasy. Myślę, że jeśli dostrzeże, że relacja między Shiro, a Harrym jest głębsza, to trochę się uspokoi.
Ode mnie to tyle. Pozdrawiam i czeka na nexta.
Violin
Hej! Dzisiaj dopiero natknęłam się na tego bloga. Przeczytałam dotychczasowe notki i powiem, że jestem zaciekawiona dalszym obrotem wydarzeń. Mam nadzieję, że blog nie zostanie porzucony, bo ostatnia notka była już w sumie dawno.
OdpowiedzUsuńJedno jeszcze muszę napisać - cudowny jest obrazek z prawej strony. Chłopak jest bajeczny.
Weny życzę, Glenka
Opowiadanie będzie kontynuowane.
Usuń