niedziela, 30 września 2018

Rozdział 3

Voldemort czegoś szukał, z tym przekonaniem  obudził się Harry. Zanotował szybko wszelkie szczegóły i uznał, że gdy tylko sytuacja z Shiro ulegnie stabilizacji, będą musieli konkretnie przeanalizować jego sny. Wstał pierwszy jako pierwszy, szybko umył się i pognał do Wielkiej Sali na śniadanie. 
          Ignorując nieprzychylne spojrzenia Krukonów usiadł przy Shiro i Lunie, którzy jedli jajecznicę. Dosłyszał tylko strzępek ich rozmowy o Krybotku. 
Shiro mocno gestykulował dłońmi mówiąc.
Głos znacząco mu się załamał. 
- To musi być fascynujące zwierzę- rzucił szybko Harry w ramach przywitania i sięgnął po sok.
- Oczywiście, że jest! – stwierdziła Luna lekko oszołomiona, że nagle obok nich pojawił się Harry- jestem pewna, że Shiro wczoraj nad jeziorem to właśnie Krybotka widział. Muszę go dziś poszukać. 
- To dobry pomysł – westchnął.
Zabrał się za swoje śniadanie, woląc nie kontynuować rozmowy o dziwnych stworzeniach, którymi pasjonowała się Luna. Spojrzał jedynie wymownie na Shiro, który widząc reakcje przyjaciela odpowiedział zabawnym prychnięciem. 
- Będziemy musieli pójść do biblioteki przed zajęciami, więc streszczaj się- poinformował Shiro odstawiając dalej brudny talerz. 
- Coś konkretnego? – zapytał Harry.
- Tak myślę. 
- Jeśli nie poszłabym na wróżbiarstwo, mogłabym szybciej poszukać Krybotka  - szepnęła Luna sama do siebie – Pamiętajcie, żeby ich też wyglądać, może nawet jakiegoś złapać! Miłego dnia chłopaki! – krzyknęła na odchodne i wybiegła z sali o mało nie zderzając się z przekraczającym próg Dyrektorem. 
Harry odwrócił w stronę dyrektora głowę z nadzieją, lecz ten nie zaszczycił go nawet spojrzeniem. Dziwne, chłopiec nie rozumiał, dlaczego w tym roku profesor go tak mocno ignoruje. 
- Ona stale opowiada Ci o tych nieistniejących stworzeniach?  - Harry uniósł puchar z sokiem dyniowym.
- Stale, ale nawet to lubię!
- A wiesz, że one w większości nie istnieją? – zasugerował Harry.
- Coś tam jednak istnieje. Aż tak dużej wyobraźni nie da się mieć. Szybciej, szybciej – ponaglił go Shiro. 
Harry jak na komendę odstawił talerz. Shiro chwycił go za rękę i  popędzili niemalże tak szybko jak Luna przed paroma minutami. Drogę do biblioteki pokonali szybko. Shiro umiejętnie omijał wszystkich uczniów.
- Dzień dobry! – powiedział  stanowczo zbyt głośno Shiro do szkolnej bibliotekarki pani Pince, gdy tylko podeszli do jej biurka- Szukamy książek o kroplach astralnych. 
- Pozwolenie jest? – powiedziała nie przerywając sortowania pergaminów, nie zaszczycając ich nawet jednym spojrzeniem.
- Jakie pozwolenie – Zapytał Harry. 
- Dział zakazany. Jak nie macie pozwolenia to nie zawracajcie mi głowy! – Krzyknęła na odchodne. 
Chłopcy zrezygnowani, powolnie posłusznie opuścili pomieszczenie.
Stanęli kilka metrów od wejścia. Słuch pani Pince był doskonały, nawet stąd usłyszałaby i oskarżyła o zakłócanie porządku w bibliotece. Podobno zaczęła z tego powodu dawać szlabany. Woleli nie podejmować tego ryzyka.
- Pójdziemy nocą pod peleryną – stwierdził Harry, Shiro mu przytaknął – a teraz mów co wiesz.
- Nie wiem zbyt wiele, ale wydaje mi się, ze to sedno naszego połączenia. W jakiś sposób przenosimy się astralnie. No i w jakiś sposób znajdywaliśmy się. Musimy doczytać więcej.
- I nauczyć się to kontrolować – dodał Harry – popołudniu może skontaktowalibyśmy się z Łapą. Powie nam, co wie o tym śmierciożercy, którego nazywasz ojcem i o ogólnej sytuacji. 
- Nie, lepiej nie – powiedział Shiro. 
- Jak chcesz – stwierdził Harry widocznie rozgniewany. Ruszył powolnym krokiem na zajęcia transmutacji. 
Shiro widząc wyraźnie pogniewanie cmoknął go szybko w policzek.
- Obśliniłeś mnie! – Krzyknął Harry.
- O to mi przecież chodziło! 
Dzień minął szybko. Nauczyciele na każdych zajęciach zadali pracochłonne wypracowania. Historia magii dwa pergaminy o walkach goblinów, zielarstwo sposoby przesadzania gryzącej konwalii, Snape zapowiedział sprawdzian, który miał stanowić pięćdziesiąt procent oceny końcowej. Zakres wiedzy ogólny, czyli prawdopodobieństwo, że pytania będą dotyczyć szczegółów, na które przeciętny uczeń nie zwróci uwagi. Podobno mieli jeszcze znaleźć czas na przypominanie zagadnień z poprzednich lat. Ron podczas obiadu przyznał rację Fredowi i Georgowi, że piąty rok jest makabryczny. Sumy zbliżały się wielkimi krokami. 
Ron przyjął obojętną postawę. Nie wychodził z żadną inicjatywą, jednak nie odchodził jak bywało to w poprzednich dniach. Zamieniał z przyjaciółmi pojedyncze zdania i prychnął tylko raz, gdy pojawił się Shiro, co można uznać za sukces.
- Umbridge jest straszna – powiedziała Hermiona szeptem pół godziny przed rozpoczęciem ciszy nocnej – i nie powinieneś tak bardzo jej pyskować Harry. 
Trójka przyjaciół siedziała w pokoju wspólnym. Harry z Ronem usadowili się na podłodze i po raz pierwszy w tym roku grali w eksplodującego durnia. Hermiona siedziała bliżej kominka otulona fioletowym, zmechaconym kocem.
- Proponuje truciznę – mruknął posępnie Ron.
Chłopcy przerwali grę. Hermiona wysłała mu pełne zawodu spojrzenie, które zignorował. 
- Ona nic nas nie nauczy. Nie będziemy mogli się bronić, gdy nadejdzie prawdziwe zagrożenie. 
- Uważa, że ono nigdy nie nadejdzie – powiedział Harry ziewając. 
- Dużo dziś myślałam i doszłam do wniosku, że powinniśmy zająć się tym sami.
Harry i Ron wytrzeszczyli na nią oczy. 
- Czym? – zapytał Ron.
- Obroną przed czarną magią. Harry powinien nas uczyć.
- Zwariowałaś ?! – zaprotestował Harry.
- To nie są przelewki – kontynuowała Hermiona zupełnie nieprzejęta protestem przyjaciela i notatkami z eliksirów, które właśnie zgniotła próbując znaleźć wygodniejsze miejsce – zagrożenie jest blisko.
- Ale dlaczego ja mam uczyć? Co ja wiem… - zaczął Harry.
- Jesteś, no byłeś – poprawiła się dziewczyna-  z obrony najlepszy na roku. Masz naturalny talent. Nikogo lepszego nie mamy.
- Poczekaj pół roku i będziesz miała Shiro. Nie zdziwiłbym się, gdyby przed snem czytał wszystkie owumentowe podręczniki – zażartował Harry.
- Mówię poważnie. Czytanie podręczników nie ma sensu. A tak, zebralibyśmy grupę i ćwiczyli.
- Stop, grupę? – zainteresował się Ron.
- Grupę, przecież wszyscy powinni w razie potrzeby potrafić walczyć. 
- To już możemy pakować walizki? Umbridge szlak trafi – uznał Harry i wymownie krzyżował ręce na piersi.
- Dlatego musimy znaleźć odpowiednie miejsce. Odnośnie osób i tajemnicy mam już nawet pewien sposób, ale muszę to jeszcze sprawdzić w bibliotece… – powiedziała ostatnie słowa jakby sama do siebie.
- Hermiona, rozumiem, że nie mamy dobrego nauczyciela, ba, mamy tragicznego, ale Twój pomysł jest absurdalny. Pierwsza sprawa, prawie cała szkoła uważa mnie za dziwka i oszusta. Druga, nie potrafię odpowiednio walczyć  - Hermiona już chciała mu przerwać, ale uciszył ją machnięciem dłoni – wszystkie sytuacje, w które przez te lata wdepnąłem nie były pokazem moich umiejętności, a zwykłego szczęścia.
- Nie mamy nikogo lepszego – stwierdził Ron.
- Ty też?! – zaprotestował Harry – dajcie spokój.
- No tak, wolisz się pieprzyć z tym blondaskiem po krzakach niż pomóc innym.
- Zamknij się! – Krzyknął Harry i wstał gwałtownie. 
Na jego twarzy wkradł się rumieniec, oddychał ciężko pełen złości. Ron zamienił się w soczystą wisienkę. Hermiona z prędkością światła stanęła między nimi.
- Myślisz, że ludzie nie widzą tego, co z nim robisz!? Mało Ci komentarzy w twoją stronę?! 
- Nie obchodzą mnie inni! 
- A powinni. Nie łatwo jest być Twoim przyjacielem.
Chłopcy spoglądali na siebie gniewnie i jakby na komendę usiedli z powrotem na swoich miejscach. 
- Harry, Ron nie chciał powiedzieć nic złego. 
- Nie wtrącaj się – warknął Ron.
Nastąpiła dłuższa i krępująca cisza. Na dworze zaczął padać deszcz. Nieprzestanie uderzał irytująco o szybę. Ogień w kominku zaczął wygasać.
- Co ludzie tym razem gadają? – Zapytał Harry. 
- To, co powiedziałem. Ale on zawsze gadają, nie?
Ron akcentując ostatnie słowo wyciągnął do swojego towarzysza mentalną dłoń w geście pojednania.
- Nie chce, żeby coś spadło na was. Jakieś nieprzyjemności. 
- Wiemy, Harry. 
Harry spojrzał na zegarek. Zerwał się natychmiastowo.
- Harry Potterze! A Ty gdzie!? Nie mów, że masz zamiar opuścić wierzę!- Zaprotestowała Hermiona. 
- Musimy z Shiro wykraść się do działu zakazanego. 
- Harry! Jak możesz? 
- No tak, z nim-  Ron wstał i zaczął wychodzić – postaraj się chociaż, żebyśmy nie stracili punktów.
- To związane z snami – skłamał – Shiro coś znalazł. Dlatego nie brałem was. 
- Taa – westchnął Ron i po chwili zniknął za wnęką. 
- Uważaj na siebie Harry – powiedziała Hermiona z troską. 
Harry nie czekał długo. Pognał do pustej sali przy wierzy Krukonów, gdzie z pewnością czekał już na niego Shiro. Peleryna niewidka jest wspaniałym narzędziem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lubię rozmawiać
vperovpero@gmail.com