Voldemort
czegoś szukał, z tym przekonaniem obudził się Harry. Zanotował szybko
wszelkie szczegóły i uznał, że gdy tylko sytuacja z Shiro ulegnie stabilizacji,
będą musieli konkretnie przeanalizować jego sny. Wstał pierwszy jako pierwszy,
szybko umył się i pognał do Wielkiej Sali na śniadanie.
Ignorując nieprzychylne spojrzenia Krukonów usiadł przy Shiro i Lunie, którzy
jedli jajecznicę. Dosłyszał tylko strzępek ich rozmowy o Krybotku.
Shiro mocno gestykulował dłońmi mówiąc.
Głos znacząco mu się załamał.
- To musi
być fascynujące zwierzę- rzucił szybko Harry w ramach przywitania i sięgnął po
sok.
-
Oczywiście, że jest! – stwierdziła Luna lekko oszołomiona, że nagle obok nich
pojawił się Harry- jestem pewna, że Shiro wczoraj nad jeziorem to właśnie
Krybotka widział. Muszę go dziś poszukać.
- To dobry
pomysł – westchnął.
Zabrał się
za swoje śniadanie, woląc nie kontynuować rozmowy o dziwnych stworzeniach,
którymi pasjonowała się Luna. Spojrzał jedynie wymownie na Shiro, który widząc
reakcje przyjaciela odpowiedział zabawnym prychnięciem.
- Będziemy
musieli pójść do biblioteki przed zajęciami, więc streszczaj się- poinformował
Shiro odstawiając dalej brudny talerz.
- Coś
konkretnego? – zapytał Harry.
- Tak
myślę.
- Jeśli nie
poszłabym na wróżbiarstwo, mogłabym szybciej poszukać Krybotka - szepnęła
Luna sama do siebie – Pamiętajcie, żeby ich też wyglądać, może nawet jakiegoś
złapać! Miłego dnia chłopaki! – krzyknęła na odchodne i wybiegła z sali o mało
nie zderzając się z przekraczającym próg Dyrektorem.
Harry odwrócił
w stronę dyrektora głowę z nadzieją, lecz ten nie zaszczycił go nawet
spojrzeniem. Dziwne, chłopiec nie rozumiał, dlaczego w tym roku profesor go tak
mocno ignoruje.
- Ona stale
opowiada Ci o tych nieistniejących stworzeniach? - Harry uniósł puchar z
sokiem dyniowym.
- Stale, ale
nawet to lubię!
- A wiesz,
że one w większości nie istnieją? – zasugerował Harry.
- Coś tam
jednak istnieje. Aż tak dużej wyobraźni nie da się mieć. Szybciej, szybciej –
ponaglił go Shiro.
Harry jak na
komendę odstawił talerz. Shiro chwycił go za rękę i popędzili niemalże
tak szybko jak Luna przed paroma minutami. Drogę do biblioteki pokonali szybko.
Shiro umiejętnie omijał wszystkich uczniów.
- Dzień
dobry! – powiedział stanowczo zbyt głośno Shiro do szkolnej bibliotekarki
pani Pince, gdy tylko podeszli do jej biurka- Szukamy książek o kroplach
astralnych.
- Pozwolenie
jest? – powiedziała nie przerywając sortowania pergaminów, nie zaszczycając ich
nawet jednym spojrzeniem.
- Jakie
pozwolenie – Zapytał Harry.
- Dział zakazany.
Jak nie macie pozwolenia to nie zawracajcie mi głowy! – Krzyknęła na
odchodne.
Chłopcy
zrezygnowani, powolnie posłusznie opuścili pomieszczenie.
Stanęli
kilka metrów od wejścia. Słuch pani Pince był doskonały, nawet stąd usłyszałaby
i oskarżyła o zakłócanie porządku w bibliotece. Podobno zaczęła z tego powodu
dawać szlabany. Woleli nie podejmować tego ryzyka.
- Pójdziemy
nocą pod peleryną – stwierdził Harry, Shiro mu przytaknął – a teraz mów co
wiesz.
- Nie wiem
zbyt wiele, ale wydaje mi się, ze to sedno naszego połączenia. W jakiś sposób
przenosimy się astralnie. No i w jakiś sposób znajdywaliśmy się. Musimy
doczytać więcej.
- I nauczyć
się to kontrolować – dodał Harry – popołudniu może skontaktowalibyśmy się z
Łapą. Powie nam, co wie o tym śmierciożercy, którego nazywasz ojcem i o ogólnej
sytuacji.
- Nie,
lepiej nie – powiedział Shiro.
- Jak chcesz
– stwierdził Harry widocznie rozgniewany. Ruszył powolnym krokiem na
zajęcia transmutacji.
Shiro widząc
wyraźnie pogniewanie cmoknął go szybko w policzek.
- Obśliniłeś
mnie! – Krzyknął Harry.
- O to mi
przecież chodziło!
Dzień minął
szybko. Nauczyciele na każdych zajęciach zadali pracochłonne wypracowania.
Historia magii dwa pergaminy o walkach goblinów, zielarstwo sposoby
przesadzania gryzącej konwalii, Snape zapowiedział sprawdzian, który miał
stanowić pięćdziesiąt procent oceny końcowej. Zakres wiedzy ogólny, czyli prawdopodobieństwo, że pytania
będą dotyczyć szczegółów, na które przeciętny uczeń nie zwróci uwagi. Podobno
mieli jeszcze znaleźć czas na przypominanie zagadnień z poprzednich lat. Ron
podczas obiadu przyznał rację Fredowi i Georgowi, że piąty rok jest
makabryczny. Sumy zbliżały się wielkimi krokami.
Ron przyjął
obojętną postawę. Nie wychodził z żadną inicjatywą, jednak nie odchodził jak
bywało to w poprzednich dniach. Zamieniał z przyjaciółmi pojedyncze zdania i
prychnął tylko raz, gdy pojawił się Shiro, co można uznać za sukces.
- Umbridge
jest straszna – powiedziała Hermiona szeptem pół godziny przed rozpoczęciem
ciszy nocnej – i nie powinieneś tak bardzo jej pyskować Harry.
Trójka
przyjaciół siedziała w pokoju wspólnym. Harry z Ronem usadowili się na podłodze
i po raz pierwszy w tym roku grali w eksplodującego durnia. Hermiona siedziała
bliżej kominka otulona fioletowym, zmechaconym kocem.
- Proponuje
truciznę – mruknął posępnie Ron.
Chłopcy
przerwali grę. Hermiona wysłała mu pełne zawodu spojrzenie, które
zignorował.
- Ona nic
nas nie nauczy. Nie będziemy mogli się bronić, gdy nadejdzie prawdziwe
zagrożenie.
- Uważa, że
ono nigdy nie nadejdzie – powiedział Harry ziewając.
- Dużo dziś
myślałam i doszłam do wniosku, że powinniśmy zająć się tym sami.
Harry i Ron
wytrzeszczyli na nią oczy.
- Czym? –
zapytał Ron.
- Obroną
przed czarną magią. Harry powinien nas uczyć.
-
Zwariowałaś ?! – zaprotestował Harry.
- To nie są
przelewki – kontynuowała Hermiona zupełnie nieprzejęta protestem przyjaciela i
notatkami z eliksirów, które właśnie zgniotła próbując znaleźć wygodniejsze
miejsce – zagrożenie jest blisko.
- Ale
dlaczego ja mam uczyć? Co ja wiem… - zaczął Harry.
- Jesteś, no
byłeś – poprawiła się dziewczyna- z obrony najlepszy na roku. Masz
naturalny talent. Nikogo lepszego nie mamy.
- Poczekaj
pół roku i będziesz miała Shiro. Nie zdziwiłbym się, gdyby przed snem czytał
wszystkie owumentowe podręczniki – zażartował Harry.
- Mówię
poważnie. Czytanie podręczników nie ma sensu. A tak, zebralibyśmy grupę i
ćwiczyli.
- Stop,
grupę? – zainteresował się Ron.
- Grupę,
przecież wszyscy powinni w razie potrzeby potrafić walczyć.
- To już
możemy pakować walizki? Umbridge szlak trafi – uznał Harry i wymownie krzyżował
ręce na piersi.
- Dlatego
musimy znaleźć odpowiednie miejsce. Odnośnie osób i tajemnicy mam już nawet
pewien sposób, ale muszę to jeszcze sprawdzić w bibliotece… – powiedziała
ostatnie słowa jakby sama do siebie.
- Hermiona,
rozumiem, że nie mamy dobrego nauczyciela, ba, mamy tragicznego, ale Twój
pomysł jest absurdalny. Pierwsza sprawa, prawie cała szkoła uważa mnie za
dziwka i oszusta. Druga, nie potrafię odpowiednio walczyć - Hermiona już
chciała mu przerwać, ale uciszył ją machnięciem dłoni – wszystkie sytuacje, w
które przez te lata wdepnąłem nie były pokazem moich umiejętności, a zwykłego
szczęścia.
- Nie mamy
nikogo lepszego – stwierdził Ron.
- Ty też?! –
zaprotestował Harry – dajcie spokój.
- No tak,
wolisz się pieprzyć z tym blondaskiem po krzakach niż pomóc innym.
- Zamknij
się! – Krzyknął Harry i wstał gwałtownie.
Na jego
twarzy wkradł się rumieniec, oddychał ciężko pełen złości. Ron zamienił się w
soczystą wisienkę. Hermiona z prędkością światła stanęła między nimi.
- Myślisz,
że ludzie nie widzą tego, co z nim robisz!? Mało Ci komentarzy w twoją
stronę?!
- Nie
obchodzą mnie inni!
- A powinni.
Nie łatwo jest być Twoim przyjacielem.
Chłopcy
spoglądali na siebie gniewnie i jakby na komendę usiedli z powrotem na swoich
miejscach.
- Harry, Ron
nie chciał powiedzieć nic złego.
- Nie
wtrącaj się – warknął Ron.
Nastąpiła
dłuższa i krępująca cisza. Na dworze zaczął padać deszcz. Nieprzestanie uderzał
irytująco o szybę. Ogień w kominku zaczął wygasać.
- Co ludzie tym razem gadają? –
Zapytał Harry.
- To, co
powiedziałem. Ale on zawsze gadają, nie?
Ron
akcentując ostatnie słowo wyciągnął do swojego towarzysza mentalną dłoń w
geście pojednania.
- Nie chce,
żeby coś spadło na was. Jakieś nieprzyjemności.
- Wiemy,
Harry.
Harry
spojrzał na zegarek. Zerwał się natychmiastowo.
- Harry
Potterze! A Ty gdzie!? Nie mów, że masz zamiar opuścić wierzę!- Zaprotestowała
Hermiona.
- Musimy z
Shiro wykraść się do działu zakazanego.
- Harry! Jak
możesz?
- No tak, z
nim- Ron wstał i zaczął wychodzić – postaraj się chociaż, żebyśmy nie
stracili punktów.
- To
związane z snami – skłamał – Shiro coś znalazł. Dlatego nie brałem was.
- Taa –
westchnął Ron i po chwili zniknął za wnęką.
- Uważaj na
siebie Harry – powiedziała Hermiona z troską.
Harry nie
czekał długo. Pognał do pustej sali przy wierzy Krukonów, gdzie z pewnością
czekał już na niego Shiro. Peleryna niewidka jest wspaniałym narzędziem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz