piątek, 30 marca 2018

Rozdział 2

Reformy systemu edukacji!
Minister magii, pełen troski o dobro uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie mianuje Dolores Umbrigde Wielkim Inkwizytorem. „Nie mogłem zadecydować inaczej” – mówi Knot. „Po wspaniałych sukcesach, które przyniosła zmiana dotychczasowych metod nauczania obrony przed czarną magią jestem pewny, że dostaniemy szczegółowe i rzetelne informacje o tym, co się dzieje w Hogwarcie”. Więcej informacji na stronie 5.

Pracownik Ministerstwa Magii zamordowany!
Jak donoszą nasze tajne źródła, wczorajszego wieczoru Stan Murphy, pracownik wydziału Przestrzegania Praw Czarodziejów został znaleziony martwy przez swojego wieloletniego przyjaciela. Autorzy są niemalże pewni, za wszystkim stoi seryjny morderca Syriusz Black  oraz Viceryn Bayley, psychopatyczny zwolennik czystości krwi, który przed laty zbiegł przed wymiarem sprawiedliwości. Więcej informacji na stronie 7.

- Nie mogą napisać śmierciożercy. Na to słowo prorok nałożył cenzurę – westchnęła Hermiona i odłożyła nerwowo gazetę.
W wielkiej Sali panował gwar większy niż zwykle, niemalże każdy z uczniów miał już okazję zapoznać się z niecodziennymi nowiami.
- Powinni się cieszyć, że mogą wszystko zrzucić na Łapę – rzucił Harry pogardliwie i ugryzł tosta – to drugie nazwisko, mówi wam coś?
Hermiona pokręciła przecząco głową.
- A nie padło to nazwisko gdzieś w te wakacje? –odezwał się szeptem Ron nadal grzebiąc w swojej jajecznicy – pogadaj z swoim przyjacielem – zwrócił się do Harrego, ostatnie słowo wypowiedział pogardliwie - ewentualnie z Fredem i Georgem, chyba oni podsłuchiwali zebranie, podczas którego padło. Tak mi się przynajmniej wydaje.
- Nic nie kojarzę – stwierdził Harry.
- Bo w sumie chyba nie padło nic interesującego – rzucił Ron.
- I ta sprawa z nominacją Umbrigde. Nie mogę w to wierzyć! Ma wizytować i kontrolować lekcje! Jeszcze skończy się to tak, że na wszystkich zajęciach będziemy tylko wkuwać definicję, a różdżki trzymać w szafach pancernych – oczy Hermiony płonęły złością.
- W czym? – zapytał Ron.
- Taka mugolska szafa, trzyma się w niej broń, bez klucza nie da się otworzyć. Kończcie jeść i idziemy, zaraz rozpoczną się lekcje – poleciła.
- Idźcie beze mnie. Pójdę z chłopakami – powiedział Ron.
- Jak chcesz. Shiro już wyszedł Harry – stwierdziła Hermiona, gdy Harry odwrócił głowę w kierunku stołu Krukonów.
Nie skomentowała rozczarowania w jego oczach. Nie poczekał na niego, a historię magii mieli przecież razem. Na zajęciach nie zobaczyli się, ponieważ Shiro nie przyszedł. Po raz pierwszy nie przyszedł na zajęcia. Gdy tylko się zorientował, poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku. Pojawiła się jednak Umbridge, która skryła się w kącie sali i skrupulatnie coś zapisywała na pergaminie. Jedyna osoba notująca cokolwiek poza Hermioną. Połowa z uczniów w sali spala już po piętnastu minutach, co z pewnością nie prezentowało się zbyt dobrze. Harry przysnął dopiero po dwudziestu, co można uznać za sukces, szczególnie, że tej nocy ponownie śniła mu się dziwna komnata wypełniona migoczącymi, jasnymi kulami.
Wiele razy chciał skojarzyć swoje sny z czymkolwiek, bezskutecznie. Stanowiły jedną niewiadomą. Niewiadomą powiązaną z Voldemortem. Nie wiedział, skąd zyskał tą pewność, po prostu to czuł. Przed wyjściem na zajęcia zapisywał szybko wszystko, co zapamiętał. Przyjdzie czas na przeanalizowanie tego wszystkiego. Może też pójdzie do dyrektora?
Kolejną lekcją były eliksiry. Harry tradycyjnie został N za swoją pracę. Owszem, oddany eliksir nie miał idealnie turkusowej barwy, lecz z pewnością nie mógł być aż tak zły. Hermiona rozpaczała nad P i skrupulatnie pisała na skrawku pergaminu, czego powinna się jeszcze douczyć, by kolejnym razem podobna pomyłka nie miała miejsca. Dalej transmutacja i ku jeszcze większego zaniepokojenia Harrego, Shiro nadal nie było.
Podczas przerwy obiadowej, mimo burczącego brzucha Harry postanowił przejść się do skrzyła szpitalnego. Jeśli cokolwiek oderwało jego przyjaciela od nauki, to musi być choroba. Tutaj także go nie znalazł. Zebrał za to burę od pielęgniarki, że zawraca jej głowę. Rzeczywiście, kobieta musiała zmierzyć się z przykrym żartem, którego ofiarą padł trzecioroczny puchon. Gdy tylko wrócił na ostatnią lekcję, usłyszał pełne złości komentarze Rona. Nie odpowiedział na nie, ku wielkiemu zdziwieniu Hermiony i samego siebie. Nie miał głowy wchodzić w idiotyczne potyczki słowne.
Po kolacji, gdzie również nie pojawił się Shiro, udał się do wierzy Ravenclawu. Podczas dwóch miesięcy szkoły dobrze poznał jej położenie, mimo, że chłopcy unikali przebywania razem z dormitoriach. Usiadł na zimnej posadzce ignorując nieprzychylne spojrzenia uczniów. Żaden z nich nie chciał go wpuścić, ani sprawdzić, czy blondyn w ogóle jest w środku. Zmartwienie z każdą kolejną minutą zmieniało się w złość, że Shiro postanowił zniknąć nie informując go w żaden sposób. Usłyszał gong, informujący, że zbliża się cisza nocna. Niepewnie wstał, spojrzał na wejście, nie potrafił rozwiązywać tych idiotycznych zagadek.
- Co tutaj robisz?
Shiro wyszedł zza rogu. Włosy miał rozczochrane, a ubranie pomięte.
- No nie wiem, może próbuje cię znaleźć – warknął Harry.
- Kłótnia Kochanów? – Krzyknął Terry Boot, który nagle pojawił się obok.
Chłopcy jak na komendę odeszli dalej. Zatrzymali się dopiero w nieużywanej klasie. Harry rzucił zaklęcie rozpalające resztki pozostawionych świec, a Shiro starł z biurka kurz, aby mogli na nim usiąść.
- Wiem, że to zniknięcie mogło nie wyglądać najlepiej, ale źle się poczułem i postanowiłem odpocząć – wyjaśnił Shiro, zaczesał kosmyki włosów za uczy nieprzerwanie wpatrując się w podłogę.
Po pomieszczeniu swobodnie hulał chodny wiatr niepowstrzymywany przez stare okna z nadjedzonymi ramami przez korniki.
- Fajnie, że bawimy się w kłamstwa – głos Harremu drżał.
- Proszę, nie bądź zły – Shiro chwycił dłoń Harrego – przepraszam.
- Nie jestem, po prostu się martwię. Wiesz, takie dziwne uczucie, przychodzi przykładowo, gdy ktoś, kogo uważasz za bliskiego, postanowi nagle zniknąć, a potem zamiast normalnie powiedzieć co i jak.
Harry nie zabrał dłoni, wpatrywał się w przyjaciela.
- Ten artykuł rano. O śmierci tego urzędnika. Wyprowadził mnie z równowagi, więc poszedłem nad jezioro i tam siedziałem cały dzień.
Obaj drgnęli, w szybę uderzył nietoperz. Shiro wstał i zaczął nerwowo chodzić po pokoju.
- Shirogane. Powiedz co się dzieje.
Shiro nie znosił używania pełnej wersji jego imienia, lecz zrozumiał zawartą w tym aluzję.
- No bo, Viceryn Bayley to mój ojciec. To znaczy, może nie dosłownie, no bo chyba nie jestem jego synem, ale w tamtym domu, byłem tam z nim. On mi dawał jeść, odwiedzał.
Harry otworzył usta próbując coś powiedzieć, lecz rozmyślił się, zamiast tego podszedł i przytulił Shiro. Ojciec? Bity, gwałcony. Jak możesz tego człowieka nazywać ojcem?
Oderwali się od siebie po dłuższej chwili, Shiro oparł swoje czoło o czoło Harrego. Byli równego wzrostu.
- Co jeśli on mnie znajdzie – głos mu drżał – będę musiał z nim pójść, a chyba nie chce. Nie, na pewno nie chce. Przecież musi wiedzieć, że mnie zabrali, może się wszystkiego domyśleć, gdzie jestem.
- Zakon wie, kto to był?
- Nie. Nie powiedziałem.
- Powinieneś…
- Tak jak ty o snach! – Shiro podniósł głos, a jego oczy zaszkliły się  - Nie chciałem krzyczeć. Wracajmy. Już zaraz cisza nocna.
Blondyn ruszył w kierunku drzwi, lecz Harry powstrzymał go.
- Jutro poczekaj na mnie po śniadaniu! – Krzyknął, gdy przyjaciel miał już zniknąć- nie ma szans, aby ten koleś przekroczył bramy Howartu, jednak dla pewności, musze cię pilnować, prawda?
Shiro odwrócił się i odpowiedział zimnym uśmiechem
-Poczekam.

Harry wszedł do swojego dormitorium piętnaście minut po przekroczeniu godziny ciszy nocnej. Rzucił torbę na łóżko i z szafki wyciągnął przybory do kąpieli.
Cieszył się, że salon zastał pusty. Obawiał spotkać Hermionę. Nie był pewien, co powinien jej powiedzieć i czy cokolwiek może. To były sprawy Shiro, powinien zachować je dla siebie.
- I co? Kolejne punkty dzięki tobie straciliśmy?
Rozległo się pytanie. Seamus wstał z swojego posłania i stanął w drzwiach wymownie krzyżując ręce na klatce.
- Języka w gębie nie masz? He? – pytał ponownie.
 - Ewentualnie szkoda mi go na utargi z tobą. Odwal się Seamus, poczytaj proroka przed snem, czy co innego tam chcesz.
Harry chciał przejść, lecz Seamus pchnął go. Harry jako dość drobny młodzieniec, mimowolnie odleciał dwa kroki do tyłu.
Harry wyciągnął różdżkę. Seamus zrobił to samo.
- Ogarnij się! – krzyknął Ron, zerwał się z łóżka na którym leżał i podbiegł do dwójki – dobrze, że przez ciebie nigdy nie straciliśmy punktów!
- Dokładnie – chłopcy usłyszeli cichy głos Nevilla.
Dzięki chłopaki, stwierdził Harry w myślach.
- No tak, ochrona zawsze wskazana – plunął na odchodne, odszedł na swoje łóżko i najgłośniej jak się da zasłonił zasłony.
- Idiota – stwierdził Ron.
- Dzięki – rzucił do przyjaciela.

5 komentarzy:

  1. Jak dobrze, że w końcu pojawił się nowy rozdział. Już go wyczekiwałam od jakiegoś czasu.
    Biedny Shiro... Ma taką ciężką przeszłość i nawet teraz, gdy zakończył tamten etap, to wszystko wróciło. Problemy i zmartwienia są jak bumerang. Odchodzą, jak uda się nam ich pozbyć, ale zawsze wracają. Shiro właśnie tak ma. Dobrze, że chociaż ma Harrego. Potter to świetny przyjaciel, w którym ma oparcie. Wysłucha go i wesprze. Każdy potrzebuje kogoś takiego. To było miłe, jak Harry się tak o niego martwił. To oznacza, że mu zależy. Jest taki kochany...😄
    Nie lubię tego Seamusa... Jest taki wredny i szuka zaczepek. Nie znoszę takich ludzi. Myślą, że są niewiadomo kim, że są lepsi, a jak przyjdzie co do czego, to się robią cioty.
    Dlaczego wszyscy są tak źle nastawieni do Shiro? Przecież on jest naprawdę fajny, taki przyjazny. Może się jeszcze przekonają... To smutne, że Harry musi dzielić się pomiędzy jednych starych przyjaciół a nowego, czyli Shirogane.
    Czekam na następny rozdział i życzę weny! ;*
    PS. Zapraszam serdecznie do mnie
    https://lajfisbrutalblogzaynmalikff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszym rozdziale chciałam zaznaczyć, że Shiro jest może i mądry, ale on nie umie żyć. On nie funkcjonował jak każdy z nas. Nie rozumiał wielu zachowań ( wpadł w ramiona mistrza eliksirów). Dla nastolatków, którzy nie znają jego przeszłości, można to zinterpretować jako - dziwactwo. Identycznie z Luną, ogólnikowo - fajna dziewczyna, lecz jednak dziwna, przez co odrzucona. ;)

      Usuń
  2. Super, że pojawił się kolejny rozdział. Naprawdę, wciągnęło mnie twoje opowiadanie i z niecierpliwością wyczekiwałam następnej części.
    Cały czas zastanawia mnie, kim naprawdę jest Shiro. Nic nie wiemy o jego przeszłości, rodzinie. Dlaczego przetrzymywali go śmierciożercy? Jak udało mu się kontaktować z Harrym? Tyle pytań, tyle odpowiedzi...
    Jeśli chodzi o Rona, to myślę, że po prostu nie potrafi on odnaleźć się z w nowej sytuacji. W końcu Harry jest jego najlepszym przyjacielem, są nierozłączni od pierwszej klasy. Myślę, że jeśli dostrzeże, że relacja między Shiro, a Harrym jest głębsza, to trochę się uspokoi.
    Ode mnie to tyle. Pozdrawiam i czeka na nexta.
    Violin

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Dzisiaj dopiero natknęłam się na tego bloga. Przeczytałam dotychczasowe notki i powiem, że jestem zaciekawiona dalszym obrotem wydarzeń. Mam nadzieję, że blog nie zostanie porzucony, bo ostatnia notka była już w sumie dawno.
    Jedno jeszcze muszę napisać - cudowny jest obrazek z prawej strony. Chłopak jest bajeczny.
    Weny życzę, Glenka

    OdpowiedzUsuń

Lubię rozmawiać
vperovpero@gmail.com